mari
Tak od dawna wyczekiwana aura wreszcie nadchodzi (określenie "nadeszła" byłoby jeszcze przedwczesne). Sporo czasu upłynęło, ale możemy się już powoli cieszyć pierwszymi naprawdę wiosennymi promieniami słońca.



Spacery z Malutką, bez uprzedniego mozolnego ubierania, i strach czy zdążymy wrócić przed deszczem - mam nadzieję - odchodzą na co najmniej kilka miesięcy do lamusa.



Dłuższy dzień, więcej przysłowiowej witaminy D, a i wiosenne przesilenie za sobą, sprawiają, że optymistycznie patrzę na to, co przyniosą kolejne dni. A przyniosą.. weekend w domu! :) Wszak znajome ścieżki trzeba "przedeptać", posiedzieć z rodziną, "poklachać" ze znajomymi, no i oczywiście cieszyć się, patrząc, jak Amelka raduje się na widok dziadków, poznaje miejsca..

Czuje "mały bąk", gdzie ma swoje korzenie! :)





Po takim doładowaniu mocy starczy na jakiś czas - używając, tak z przyzwyczajenia, technicznej nomenklatury ;)

Muszę przyznać, że, wyjątkowo, wiosny nie rozpoczęłam standardowo - na rowerze, ale i maj tego roku wyjątkowy.. Amelka jeszcze troszkę za mała na takie wypady - mając jednak na uwadze, że Kota skończyła już 8 miesięcy, pewnie damy radę "poszaleć" jeszcze w tym sezonie. Na razie wystarczyć musi mały zamiennik.



Wracając do wieku.. 8 miesięcy to już nie przelewki.

Amelka jest już bardzo samodzielna i.. w dalszym ciągu bardzo towarzyska :) Moja obecność wciąż jest niezbędna - dochodzą wszak bardziej ważkie przyczyny. Otóż, potrafi sama usiąść w łóżeczku, a trzymając się szczebelków, gotowa na bardziej zaawansowane manewry. Jeden "fik" i nie trzeba tłumaczyć ewentualnych skutków takich ewolucji.. Ostatnie miejsce będące oazą bezpieczeństwa to wózek z szelkami, rzecz jasna. Ten jednak nie wystarcza na długo - jedynie na wykonanie niezbędnych czynności domowych - dodam, że w dość szybkim tempie. :)





Mała Kota ma tyle energii, że można by nią obdzielić jeszcze z dwójkę maluchów (no, może tych bardziej spokojnych). W każdym razie rodzice nie mogą narzekać na nudę.. Oj nie! :)