mari
Czas POMIĘDZY trwa..

Nie notuję wyjątkowych sytuacji.
Dzień po dniu biegnie - wypełniony codziennymi czynnościami, zabawami z Malutką, rozmowami, przemyśleniami..




Amelka sprząta swój stolik

Cieszy nas, kiedy ten rytm zostaje choć trochę zaburzony - choćby ostatnia wizyta Grzesia, który przyniósł w opowieściach powiew atmosfery austriackich gór. Efektem - mój głód poszusowania na stoku wzrósł jeszcze bardziej! Eh.. Nasz wyjazd na narty dopiero się "krystalizuje", ale żeby nadać mocy przedsięwzięciu - zakupiłam spodnie narciarskie (poprzednie po wyjęciu z pralki nie nadawały się już do niczego i wylądowały na śmietniku). Zresztą to nie jedyna rzecz, którą tak "dobrze" udało mi się wyprać ;)


Wizyta Marty, Asi i sisterka Ola

Cieszą nas odwiedziny Ani i chłopaków, a Amelka okazuje się wtedy duszą towarzystwa :) Zawsze ma coś do powiedzenia, wymachując rączkami stara się nadać większe znaczenie swoim "anenebanatulehahabetet" czy coś w tym stylu :) Takie brzmienie przybiera tylko wtedy, gdy mała dziewczynka chce powiedzieć dużo i szybko!
Nie powiem, ja też czasami wykorzystuję obecności sisterki. A jakże! Choćby ostatnie wypady na zakupy ;) Niby siedzę w domu, niby nie powinnam mieć większych potrzeb - ale dusza kobiety się odzywa - raczej przebija przez chmurę obowiązków i powinności - i daje znać o sobie. A przecież zakup jednego czy drugiego nawet ;) ciuszka - to nic takiego, a ile przyjemności daje!. Wszak styczniowy, ale jakże gorący okres w roku nie trwa wiecznie, więc - kobiety - korzystajmy!



Radości..
Co dzień wiele ich dostarcza nasza Ameluszka - a i powodów do dumy niemało. Duże osiągnięcie ostatnich dni dotyczy dość prozaicznej czynności, ale dla takiego 16-miesięcznego szkraba to wyczyn nie lada. Otóż Malutka, nauczyła się i sama przynosi nocnik, kiedy chce na nim usiąść w wiadomym celu :) Dzielna Kokolinka!


Kocyk na gołe nóżki to nieodłączny element tej czynności ;)

Pomijam fakt dalszej anglojęzycznej edukacji przez tatę. Potrafi bezbłędnie odpowiedzieć, gdy tata pyta:
Ameli: Where is your head? Where is your ear.. nose.. eye.. cheek.. back?
Ameli, and now: Where are your lips? Show me your tongue. etc..




Smutki..
Może raczej obawa, niepewność i strach, kiedy Amelka kilka dni temu zaczęła gorączkować. Wysoka temperatura, zmiany w zachowaniu, brak apetytu i chęć snu - to symptomy, po których nie mogłam stwierdzić co się dzieje, gdyż zdarzyły się po raz pierwszy. Jednym słowem brak punktu odniesienia. Wizyta u pediatry zdawała się być nieuniknioną. Po wizycie - wyrok! Antybiotyk. Obawy mieliśmy ogromne, czy antybiotyk to najlepsze wyjście ( wg nas to ostateczność), ale który rodzic zaryzykuje leczenie innymi sposobami w takiej sytuacji..
Myślę, że teraz trochę się oswoiłam również z takim stanem mojego dziecka i następnym razem będę miała więcej wątpliwości - mocno się zastanowię zanim go podam. Otóż po zrobieniu dodatkowych badań - okazało się, że to zapalenie wirusowe i antybiotyk był zupełnie niepotrzebny. Po 3 dniach sytuacja wyjaśniła się: wysypka i koniec "choroby". Silne zapalenie - okazało się zwykłą trzydniówką - bardzo charakterystyczną dla dzieci w tym wieku, a całe leczenie to ewentualne obniżanie temperatury. Eh.. Jak powiedziała pediatra - "teraz to już po ptokach". Jedyne co mogła, to skrócić czas przyjmowania leku do minimum.
Kiedy coś zagraża naszemu dziecku - to strach ma wielkie oczy, a rozsądek schodzi na plan dalszy.. My, rodzice, wciąż "uczymy się" naszego dziecka. Oby jednak takiej nauki było jak najmniej!

mari


Zanim zdążyłam się zorientować, a przede wszystkim wchłonąć w siebie atmosferę Świąt i nacieszyć się nimi - one śmignęły (w nawiązaniu do szusowania ) w ogromnym tempie, zostawiając wspomnienie niezwykle przyjemnych i ciepłych chwil.




Amelka z Juleczką



Aura świąteczna przepełniona była bielą śniegu, a mróz nierzadko "podszczypywał" policzki :) W taki czas ogarnia mnie ten specyficzny nastrój oraz nieodparta chęć poszusowania i odrobiny zapomnienia w białym szaleństwie. Moje carvingi nie widziały stoku już drugi sezon (z wiadomych przyczyn :)), stąd też mój głód staje się coraz większy! Już zaczęłam akcję pod nazwą "podchody" - coby drążyć temat, drążyć.. jak kropla skałę :) Ferie niedługo, a Amelka to już duża dziewczynka. Jutro kończy 16 miesięcy - a to wiek w sam raz na spacery z tatą u podnóża stoku :) Zresztą Malutka wrastając w rodzinę powinna czerpać z niej możliwie najwięcej, dlatego nie powinniśmy rezygnować ze swoich pasji. Zaliczyła morze latem - czas na góry zimą. Howgh! :)





Ścisłowscy x 4 :)

Poświąteczny czas to dobry moment na snucie wizji przyjemnego spędzenia czasu - zwłaszcza, że teraz znalazłam się w samym centrum tych zwykłych dni i spraw. Analizując sytuację, doszłam do wniosku, że lubimy dzielić się z innymi ważnymi wydarzeniami, zaskakującymi sytuacjami - czymś, co jest choć trochę "inne" od codzienności. W rzeczywistości nasze życie, w większości, wypełnione jest wszystkim, co jest POMIĘDZY tymi nietuzinkowymi zdarzeniami (ciekawymi, śmiesznymi, ważnymi dla nas, czasem nieistotnymi..), ale składającymi się na nasze życie i na jego jakość.


Samo życie.. nieoceniona pomoc dla babci

Moje przemyślenia spowodowały, że na nowo odkryłam - bardzo indywidualnie - piosenkę Grzegorza Turnaua, Między ciszą a ciszą. Posłuchajcie ze mną..

"..Między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
i idą i płyną
póki nie przeminą
każdy swoje sprawy
trochę dla zabawy
popycha przed siebie
po zielonym niebie..

..Między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
czasem trwają bez ruchu
klepią się po brzuchu
ale czasem i one
lecą jak szalone
wystrzelają w przestworza
i spadają do morza ..

sprawy martwe i żywe
nie do końca prawdziwe.."