mari
Życie 5-cio miesięcznego maluszka (pięcio.. - wciąż powtarzam i utrwalam..:)) wcale nie jest tak łatwe i proste, jakby się wydawać mogło. Obiegowy pogląd głosi, że wystarczy zapewnić bobasowi tzw. "wikt i opierunek", a potem już tylko spokojnie obserwować jak rośnie i się rozwija..
Otóż, nic bardziej mylnego. Obserwując moją córeczkę, widzę, ile taki maluszek musi się napracować, aby przyswoić multum nowych umiejętności. Sami w końcu dobrze wiemy, jak trudne bywa zdobywanie wiedzy w naszym przypadku - a co dopiero jeśli chodzi o takiego małego bobasa.



Umiejętności Amelki już nie ograniczają się do obgryzania stópek i siadania.. Jej znajomość rzeczy poszła o krok dalej: z uporem maniaka - a właściwie "maniaczki" wstaje na nóżki, podkreślając swoją gotowość do chodzenia..
Tłumaczę Malutkiej: "To za wcześnie Kropeczko", a ona swoje, i drepcze.. drepcze.., i przebiera nóżkami, przebiera.. :)



Wkracza tata: "Ameli, what are you doing? Why are you crying??" Potem gitara i słowa: "And now your favourite part.." Potem już wspólny śpiew i rozmowy :) Żeby łatwo nie było - po angielsku..



Eh, jak takie maleństwo ma poradzić sobie z tym całym "galimatiasem"..
Na to mama przychodzi córeczce w sukurs i dla równowagi tłumaczy jej - a gudi.. gudi.., gudi.., a fe.. fe.. i wszystko staje się proste i zrozumiałe (nie tylko dla nas i cioci Magdy :)). Magia słów!!
0 Komentarze

Prześlij komentarz